Rynek kredytów mieszkaniowych przed i po lockdownie.

Jeżeli planujemy kupno mieszkania lub domu, a nie posiadamy wystarczającej gotówki żeby za taką nieruchomość zapłacić jesteśmy skazani na wizytę w banku i kredyt hipoteczny. Większość jednak obawia się takiego kroku ze względu na duże ryzyko, a także długoletnią spłatę. Wskaźniki pokazują mimo tego, że nowe nieruchomości sprzedają się jak ciepłe bułeczki, a rynek deweloperski, co roku notuje wyraźne wzrosty.

Oczywiście taka decyzja podejmowana jest na całe życie, warto więc sprawdzić wszystkie za i przeciw, a także poszukać sposobów, aby kredyt ten nie był tak dokuczliwy, jak wydaje nam się jeszcze na etapie podejmowania decyzji. Przed lockdownem rynek kredytowy kwitł, a banki zacierały ręce ze względu na corocznie rosnącą liczbę klientów. Obecnie czasy pandemii są niepewne zarówno dla kredytodawców, jak i kredytobiorców. Sama branża mieszkaniowa radzi sobie jednak nadzwyczaj dobrze.

Wkład własny

Oczywiście nie należy zapominać, iż banki mają warunek wpłaty wkładu własnego, czyli gotówki. Im wyższy tym częściej niższa marża banków, ponieważ mniejsze ryzyko dla banku na niespłacenie kredytu. W 2019 i 2020 roku niektóre banki wymagały już 20% wkładu własnego. Wcześniej przeważnie było to 10%. Czasami nadal kilka banków wymaga tylko 10%, ale wtedy kredyt hipoteczny jest znaczenie droższy. Pandemia zmusiła jednak banki do większej ostrożności i kontroli przyszłych kredytobiorców, w pewnym szczytowym momencie wzrostu zakażeń niektóre nawet zaczęły wymagać 30% wkładu. Na pewno nawet te 10% obecnie może być barierą zwłaszcza dla młodych osób, które nie mogą liczyć na stabilną pracę. Część z banków jednak ma w swej ofercie kredyty na 100 % inwestycji (czyli bez wkładu), ale trzeba uważać: w przypadku zmniejszenia się wartości nabytej nieruchomości, w przyszłości bank może żądać jednak jakichś dodatkowych zabezpieczeń.

Kredyt mieszkaniowy po lockdownie

Dane za III kwartał 2020 roku mówią o tym, iż był to najsłabszy kwartał sprzedażowy w ciągu 12 miesięcy. Banki jednak udzieliły w październiku kredytów mieszkaniowych na kwotę 5.7 mld złotych. A porównaniu do poprzedniego roku to więcej o prawie 19%. Powodem tego jest poprawa nastrojów na rynku ze względu na poluzowanie nieco polityki kredytowej przez banki oraz różne aktywności klientów. Jednym z powodów wzięcia kredytów było też obniżenie stóp procentowych prawie do zera – to z kolei spowodowało niższe oprocentowanie hipotek, ale i wyższą zdolność kredytową u klientów. Zaczęli oni masowo wycofywać lokaty ze względu na niskie przychody z oprocentowania. Wybierając pieniądze z banku użytkownicy gospodarstw domowych przeznaczali część tych środków na zakup lokum, wspomagając się kredytem.

Istnieje przekonanie, że odkładanie decyzji o kredycie na później powoduje, że ceny nieruchomości mogą rosnąć, a tym samym zakup mieszkania czy domu cały czas może być tylko marzeniem. Rosnące ceny mieszkań w dużych miastach to trend, który się utrzymuje od lat i wszystko na to wskazuje, że lockdown gospodarki wcale ich nie zahamował. Pomimo, iż niektórzy liczyli na trwały ich spadek związany z ograniczeniami w sprzedaży mieszkań oraz niepewnej sytuacji inwestycyjnej to ta chwilowa tendencja na rynku nie utrzymała się. W dodatku branża budowlana nie przystopowała, a wręcz przeciwnie dzięki spadkowi cen materiałów budowlanych rozpoczęte inwestycje udało się lub udaje się właśnie zakończyć. Trzeba też rozgraniczyć rynek pierwotny od wtórnego. O ile na rynku pierwotnym w większości przypadków obserwujemy wzrost cen, to na rynku wtórnym ta tendencja wyraźnie spadła. W 2020 roku mieszkania z tego segmentu rynku drożały wolniej. W połowie roku średnie stawki ofertowe w porównaniu do lutego w największych polskich miastach wzrosły jedynie poniżej 1,5 %.

Trudno przewidzieć jak będzie kształtować się zdolność kredytowa Polaków. Pomimo obecnej sytuacji wielu klientów kupuje nieruchomości za gotówkę. Niemniej wygląda na to, iż w 2021 roku niektóre osoby będą wykluczone z rynku kredytowego, a rynek ten będzie w stagnacji. Kluczowe będą dochody i rodzaj umowy. Stopa bezrobocia i wysokość zarobków będą również negatywnie oddziaływać na zdolność kredytową. Banki będą stosowały najróżniejsze zabezpieczenia bojąc się, że sytuacja kryzysu gospodarczego może się powtórzyć, ale z drugiej strony na kredytach hipotecznych mogą łatwo i dużo zarobić. Rosnące ceny paradoksalnie dobrze działają na rynek kredytów, banki wtedy nie podnoszą raczej wymagań odnośnie wkładu własnego.